Dobra, mam chwilkę::
Przez kilka miesięcy jeździłem - jeszcze plandeką - w "delegacji" u innego przewoźnika. Był tam speed - młody koleś po studiach, inżynier, blondynek 166 cm, cienkie okularki, długi czarny skórzany płaszcz - WaffenSS normalnie... I charakter taki, jaki opisał Wilk. Gogle to świętość, doświadczenie za biurkiem, cham i prostak.
Miałem trasę z Wa-wy do Bordeaux - w takim razie on się ze mną zabiera, bo we F czekają na niego koledzy, a przy okazji wykona "kontrolę" mego przewozu
. Oki, myślę sobie - dam ja ci kontrolę
..
Wyjazd. Pakuje mi się do auta i wielką torbę pcha do kurnika.. "Gdzie???" Tam jest moja pościel i prywatne graty. "To gdzie mam postawić? " A na pakę proszę... . Ale tam wilgotno !! No i ch-...j !
Usiadł, wymościł się i gada w te słowy :" Ja chcę mieć spokój, nie będziemy rozmawiać, proszę jechać". Ja się zwijam ze śmiechu, bo "Jenerał na mostku"
, ale nie daję nic poznać. Po kilku kilometrach gość wyciąga łapę i maca po radiu - "Gdzie !!! - się pytam - A ćfe z łapami !! Ja chcę mieć spokój !!!
Gdyby wzrok zabijał, już bym nie żył
Na wysokości Wieruszowa widzę, że kolo zaczyna się wiercić - "proszę zjechać, muszę iść do toalety".
Ja na to, że najbliższy postój to Jędrzychowice ( a siebie znam, i wiem, ile mogę "wytrzymać"
) i że teraz nie staniemy, bo nie zmieścimy się w czasie. Cisza, zamknął się... . Ale widzę - zęby zaciśnięte, w oczach panika, kolana złączone... . Przetrzymałem go do Wrocławia... .
Pod Dreznem - głodny - stanąć, on pójdzie do Autogrilla ! Chyba cie pogięło - otwieraj puszkę i jedz ! On NIE UMIE
Leżę.... .
Sen go zmorzył - "Jechać wolniej, bo trzęsie""" ( na landzie w F ) - to ja w pędzel, ile się dało - dupa ze spania... .
Doszliśmy do - chyba - Doyle - nie pamiętam, ale zobaczył tam lotnisko. Wściekły mówi, żebym go tam podwiózł i dalej on sobie poleci. "Nie ma sprawy" - tylko że wiedziałem, że stamtąd lata coś raz w tygodniu - do Lyonu i raz Marsylii.
Oczywiście podwiozłem go pod bramę, wysiadł bez "pocałuj mnie w doopę". Ja zaś objechałem rondo i schowałem się w alejce - czekam.
Za 20 minut telefon - on BARDZO PROSI, czy byłbym tak uprzejmy i wrócił po niego, bo zimno, deszcz ze śniegiem, a on nie wiedział, że tu nie ma lotów i czy mógłbym go zabrać w dalszą drogę.
Podjechałem za minutę - zdziwiony niepomiernie, że tak szybko, ale przepraszał gorąco, że on już zrozumiał, że on już nie będzie... . I że teraz naprawdę poznał, jak wygląda ta praca i będzie szanował kierowców..... .