wiecie gdzie mnie przyjma do przyuczenia jako kierowca3.5 t
witam poszukuje firmy kto mnie przyjmie do przyuczenia jako kierowca busa do 3.5 tony. jestem z wielkopolski
Re: wiecie gdzie mnie przyjma do przyuczenia jako kierowca3.
nie ma takiego czegoś jak przyuczenie jako kierowca busa do 3,5t jak chcesz to szukaj pracy w piekarni,kurierce czy hurtowni i tam nabierzesz doswiadczenia jesli go potrzebujesz wtedy będziesz miał to swoje ,,przyuczenie'' i pracodawca u którego będziesz starał sie o prace na busa 3,5t napewno wezmie je pod uwagealfik_123 pisze:witam poszukuje firmy kto mnie przyjmie do przyuczenia jako kierowca busa do 3.5 tony. jestem z wielkopolski
- selwas
- Użytkownik
- Posty:104
- Rejestracja:10 kwie 2013, o 20:22
- Samochód:Boxer 3.0Hdi
- Firma:P.H.Trans
- Uprawnienia:B,C, HDS
- Lokalizacja:Myślenice
Re: wiecie gdzie mnie przyjma do przyuczenia jako kierowca3.
Czasem jak się trafi dobry pracodawca to weźmie niedoświadczonego kierowce na przyuczenie tzn. Jedzie w podwójnej z kierowcą z firmy na 2/3 tyg w eu. Widziałem kilka takich przypadków, lecz firm strikte tak robiących nie znam.
Re: wiecie gdzie mnie przyjma do przyuczenia jako kierowca3.
Gdy przyjmowałem się do firmy, nie ukrywałem braku doświadczenia. Szef obiecał, że mnie przyuczy. Jego nauka polegała na tym, że na 15 min przed wyjazdem pokazał mi jak się obsługuję plandekę, tylko w przypadku ładowania tyłem. Powiedział, że musi mnie sprawdzić i dostanę krótki kurs do Drezna potem powrót do domciu. Oczywiście gdy dojechałem do miejsca rzutu, rozładowywali mnie bokiem, szybka improwizacja (plandeka starszego typu) dałem radę. Zadowolony czekałem na telefon od spedytora, żeby załadować się do domciu. Po czym zdziwienie, spedytor daje mi ładunek na Austrię ( nie było by nic w tym dziwnego, ale moja buda nie była wyposażona w kurnik !!!).
Pomyślałem, że jakoś to zniosę prześpię się kilka dni na siedzeniach. Po ekspresie w Austrii, nastał weekend. Chwila namysłu w co ja się wpakowałem. Oczywiście nie odbyło się bez uniwersytetu parkingowego, szybko przypadkowy rodak uświadomił mi moją beznadziejną sytuację. Gdy nastał poniedziałek, z niecierpliwością czekałem na potwierdzenie ładunku do Polski, a tu kolejna niespodzianka. Ładuję się u Wroga, a potem rzut nad oceanem we Francji.
Po 2 tygodniowym survivalu, szef raczył sobie o mnie przypomnieć i łaskawie znalazł mi ekspres z Rennes na Częstochowę. Po tych wyczynach całkowicie straciłem zaufanie do szefa. Pojechałem w pierwszą trasę w ogóle nie przygotowany, bez zapasu jedzenia, odpowiedniej gotówki. Autko bez kurnika, weba sto, itd... Dzięki takiej polityce szefa, szybko rozstałem się z firmą. TRZEBA SIĘ SZANOWAĆ !!!
Pomyślałem, że jakoś to zniosę prześpię się kilka dni na siedzeniach. Po ekspresie w Austrii, nastał weekend. Chwila namysłu w co ja się wpakowałem. Oczywiście nie odbyło się bez uniwersytetu parkingowego, szybko przypadkowy rodak uświadomił mi moją beznadziejną sytuację. Gdy nastał poniedziałek, z niecierpliwością czekałem na potwierdzenie ładunku do Polski, a tu kolejna niespodzianka. Ładuję się u Wroga, a potem rzut nad oceanem we Francji.
Po 2 tygodniowym survivalu, szef raczył sobie o mnie przypomnieć i łaskawie znalazł mi ekspres z Rennes na Częstochowę. Po tych wyczynach całkowicie straciłem zaufanie do szefa. Pojechałem w pierwszą trasę w ogóle nie przygotowany, bez zapasu jedzenia, odpowiedniej gotówki. Autko bez kurnika, weba sto, itd... Dzięki takiej polityce szefa, szybko rozstałem się z firmą. TRZEBA SIĘ SZANOWAĆ !!!
Re: wiecie gdzie mnie przyjma do przyuczenia jako kierowca3.
no tak ale co nas to obchodzi miałes mu pomóc i powiedziec gdzie go przyjmą na przyłuczenie a nie opisywac swoja historyjkę...Leevor pisze:Gdy przyjmowałem się do firmy, nie ukrywałem braku doświadczenia. Szef obiecał, że mnie przyuczy. Jego nauka polegała na tym, że na 15 min przed wyjazdem pokazał mi jak się obsługuję plandekę, tylko w przypadku ładowania tyłem. Powiedział, że musi mnie sprawdzić i dostanę krótki kurs do Drezna potem powrót do domciu. Oczywiście gdy dojechałem do miejsca rzutu, rozładowywali mnie bokiem, szybka improwizacja (plandeka starszego typu) dałem radę. Zadowolony czekałem na telefon od spedytora, żeby załadować się do domciu. Po czym zdziwienie, spedytor daje mi ładunek na Austrię ( nie było by nic w tym dziwnego, ale moja buda nie była wyposażona w kurnik !!!).
Pomyślałem, że jakoś to zniosę prześpię się kilka dni na siedzeniach. Po ekspresie w Austrii, nastał weekend. Chwila namysłu w co ja się wpakowałem. Oczywiście nie odbyło się bez uniwersytetu parkingowego, szybko przypadkowy rodak uświadomił mi moją beznadziejną sytuację. Gdy nastał poniedziałek, z niecierpliwością czekałem na potwierdzenie ładunku do Polski, a tu kolejna niespodzianka. Ładuję się u Wroga, a potem rzut nad oceanem we Francji.
Po 2 tygodniowym survivalu, szef raczył sobie o mnie przypomnieć i łaskawie znalazł mi ekspres z Rennes na Częstochowę. Po tych wyczynach całkowicie straciłem zaufanie do szefa. Pojechałem w pierwszą trasę w ogóle nie przygotowany, bez zapasu jedzenia, odpowiedniej gotówki. Autko bez kurnika, weba sto, itd... Dzięki takiej polityce szefa, szybko rozstałem się z firmą. TRZEBA SIĘ SZANOWAĆ !!!
Re: wiecie gdzie mnie przyjma do przyuczenia jako kierowca3.
Na podstawie tej historyjki, łatwo mógł wywnioskować, że przyuczenie na międzynarodówce to fikcja.Chabel pisze:no tak ale co nas to obchodzi miałes mu pomóc i powiedziec gdzie go przyjmą na przyłuczenie a nie opisywac swoja historyjkę...Leevor pisze:Gdy przyjmowałem się do firmy, nie ukrywałem braku doświadczenia. Szef obiecał, że mnie przyuczy. Jego nauka polegała na tym, że na 15 min przed wyjazdem pokazał mi jak się obsługuję plandekę, tylko w przypadku ładowania tyłem. Powiedział, że musi mnie sprawdzić i dostanę krótki kurs do Drezna potem powrót do domciu. Oczywiście gdy dojechałem do miejsca rzutu, rozładowywali mnie bokiem, szybka improwizacja (plandeka starszego typu) dałem radę. Zadowolony czekałem na telefon od spedytora, żeby załadować się do domciu. Po czym zdziwienie, spedytor daje mi ładunek na Austrię ( nie było by nic w tym dziwnego, ale moja buda nie była wyposażona w kurnik !!!).
Pomyślałem, że jakoś to zniosę prześpię się kilka dni na siedzeniach. Po ekspresie w Austrii, nastał weekend. Chwila namysłu w co ja się wpakowałem. Oczywiście nie odbyło się bez uniwersytetu parkingowego, szybko przypadkowy rodak uświadomił mi moją beznadziejną sytuację. Gdy nastał poniedziałek, z niecierpliwością czekałem na potwierdzenie ładunku do Polski, a tu kolejna niespodzianka. Ładuję się u Wroga, a potem rzut nad oceanem we Francji.
Po 2 tygodniowym survivalu, szef raczył sobie o mnie przypomnieć i łaskawie znalazł mi ekspres z Rennes na Częstochowę. Po tych wyczynach całkowicie straciłem zaufanie do szefa. Pojechałem w pierwszą trasę w ogóle nie przygotowany, bez zapasu jedzenia, odpowiedniej gotówki. Autko bez kurnika, weba sto, itd... Dzięki takiej polityce szefa, szybko rozstałem się z firmą. TRZEBA SIĘ SZANOWAĆ !!!