Ot, śpimy sobie w kurniku, na dole piec huczy, bo na dworze mróz, my zmęczeni, o świecie Bożym nie wiemy. A tu - Tfu !!! - coś się spaskudziło w piecu, w zapomnianej ładowarce coś się zwarło - pojawia się ogień... - i ???
Zakładam, że nie padliśmy od razu od dymu, że nadal zachowujemy przytomność - co robić, bo przecież drzwi zablokowane guzikiem, często spięte pasami... .
Wyłamać okienko kurnika ? Ok, ale gdy brzuch piwny szerszy niż łindoł ?
Pozostaje droga w dół.... .
Co proponujecie
Ze swej strony powiem, że mam na wsjakij słuczaj w kurniku zwykłą samochodową gaśnicę i młotek ciesielski.
Wiem, że taką gaśnicą, to najwyżej ognisko
.. ale nie chodzi mi o jakieś gaszenie, ale o wytworzenie w natarciu ku dołowi "chmury izolacyjnej", w którą "zanurkuję", by postarać się skutecznie wybić młotkiem prawą szybę i w ten sposób starać się ratować życie... .Zastanawiam się także nad zamontowaniem w kabinie i w kurniku czujników dymu, w razie, gdybym zasnął za mocno. W tak małym pomieszczeniu toto drze się, jakby do szamba wpadło.... .Tak, myśli może trochę czarne, ale przewidywanie jest niestety poparte doświadczeniem.
Kłaniam się, bo rano śmigam ba Bałtykę ( LT, LV i EST )
Miłej nocki !!
